Plusowe temperatury, słoneczko świeci
i umila nam chwile.
Może być tak wyjść wyjść na sekundę,
usiąść wygodnie na rozkładanym krześle, napić się pysznej
Po godzinnym odpoczynku na słoneczku,
postanawiamy wrócić do rzeczywistości i ot to nastaje polska
masakra delikatnym słoneczkiem:) Poparzenie gotowe.
Skóra jest
czerwona, szczypie. Ramiona bolą tak, że aż się nie da dotknąć...
I co? Efekt odwrotny! Z cudownego odpoczynku powstała bolesna
czerwona masakra.
Cóż, nie będę się Wam tu wymądrzać
po fakcie.
Pytanie jakie się teraz nasuwa to: „Co teraz?!”.
Lecimy do drogerii po balsam po
opalaniu, „Kurde, jeszcze nie sprzedają”.
”Eee, to może w
aptece?” - otóż tak pierwszym sposobem na poparzenie słoneczne
jest krem na poparzenie słoneczne – koniecznie z ALOESEM!!!
A
kiedy daleko nam do apteki, zajrzyjmy do lodówki. Znajdźmy jogurt
bądź kefir. Hop do wanny i robimy odkłady – zaczerwienie powinno
wkrótce zejść.
Módlmy się tylko, by nie towarzyszyło temu
również skóra:)
No i nici z naturalnej, delikatnej opalenizny.
Jedyne co nam zostało to nauczka, że lepiej wysmarować się kremem
z dobrym filtrem niż później piszczeć z bólu. :)
Pamiętajmy o tym w szczególności
przy nadchodzącej majówce:)
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Bardzo dziękuję za pozostawienia komentarza ♥♥ Na pewno odwdzięczę się tym samym w wolnej chwili ♥♥